wtorek, 19 listopada 2013

doceń tych których nie doceniałeś...


- jak to mam brata?! Przez tyle lat mnie oszukiwałaś?! Mamo! Nienawidzę Cię!
- córeczko! Wracaj! Stój!- był chłodny wiosenny poranek. Usłyszała rozmowę mamy z ciocią. Jak to ma brata? Przecież to nie możliwe! Wybiegła szybko zabierając ze sobą tylko telefon. To przecież nie mogła być prawda… nie mogła! Wiedziała że jej najlepszej przyjaciółki nie ma w zasięgu więc szybko wybrała numer dziewczyny która była prawie tak samo dla niej ważna.
- Sylwia? Sylwia… ja nie wytrzymam. Właśnie się dowiedziałam że mam brata o którym tyle lat nie wiedziałam. Oszukiwała mnie własna matka. Czemu ja go nie znam? Czemu nigdy o nim nie słyszałam? Nie mam siły, uciekłam z domu, proszę pomóż mi
- Matko, Iza o czym Ty mówisz! Serio taką głupotą chcesz mi zawracać głowę? Wracaj do domu i pomyśl co Ty wyprawiasz. Jesteś jakimś rozpieszczonym bachorem!-  jak ona mogła? No tak wreszcie do niej dotarło… przecież zawsze liczyła się tylko ona. Ona miała największe problemy i zawsze była biedna. Zrozpaczona dziewczyna szła wąską ścieżką w stronę swojej szkoły. Patrzyła na swoje stopy które co chwilę zmieniały miejsce. Jej rodzice dawno się rozwiedli. Miała dobry kontakt z matką lecz to był cios prosto w twarz. Szła i nawet nie zauważyła jak lunął deszcz.  Przecież to teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Jedyne czego teraz pragnęła to rzucić się pod któryś z przejeżdżających samochodów. Nagle usłyszała że ktoś do niej dzwoni. Bez żadnych uczuć i emocji wyciągnęła telefon z kieszeni.
-hej Izuś! Co tam u Ciebie? Właśnie wróciłam do domu.
-Zuza! W końcu! Jest źle, Sylwia ma mnie w dupie  aja potrzebuje pomocy, nie wytrzymuje!
- co się dzieje?
- przed chwilą dowiedziałam się że mam brata! Nie mogłam, uciekłam…
- gdzie jesteś?
- pod szkołą
- czekaj tam na mnie- i się rozłączyła. Na nią zawsze mogła liczyć. Po 20 minutach ujrzała biegnącą w jej stronę Zuze. Siadła obok dziewczyny i mocno ją przytuliła. Iza wiedziała że ma w niej oparcie. Siedziały tak i nic nie mówiły. Nie musiały, bo rozumiały się bez słów. W końcu Zuza musiała już iść więc zaproponowała że odprowadzi ją do domu. Po chwili niepewności zgodziła się. Poszły razem i długo dyskutowały na ten temat.  Po dotarciu mam Izy podziękowała za odprowadzenie dziewczyny. Weszła powoli do domu a małe kropelki  spływały po jej różowych policzkach. Siadły obydwie na kanapie a mama przytuliła dziewczynę, mówiła że nic nie wiedziała, że niedawno się dowiedziała, a bała się powiedzieć bo nie poczekałaby i nie wysłuchałaby tylko by uciekła tak jak teraz… to wszystko zaczęło jej się rozjaśniać. To wszystko było już takie… zrozumiałe. Lecz nadal ją to bolało. A najbardziej zachowanie Sylwi. Jak ona mogła? Przecież ona była na wszystkie jej skinienia… jak można tak zrobić? Załamana następnego dnia poszła do szkoły. Sylwia olała ją zupełnie. Napisała do Zuzy. Po godzinach płaczu w końcu zrozumiała że ona ją tylko wykorzystywała i wracała do niej jak wszyscy zawiedli. Wiedziała że to koniec jej przyjaźni z Sylwią. Nie chciała być zabawką, a dalej miała Zuzę która choć nieraz cierpiała przez nią to nie była w stanie jej czegoś nie przebaczyć i zostawić. Ona zawsze była obok…

2 komentarze:

  1. fajny blog i fajny szablon

    zapraszam do mnie :) http://verca-mhtf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń