niedziela, 24 listopada 2013

nie uciekaj tylko twardo stąpaj po ziemi pokazując innym siłę.


Biegła, biegła co tchu przed siebie co chwilę oglądając się za siebie. Widziała jak ją gonił. Był wysoki, wysportowany, a czarne włosy spadały ma na skórzaną kurtkę. Widziała go tak dokładnie! Gonił ją! Bała się i trzęsła, nagle nogi jej się ugięły i upadła na ziemie. Widziała jak stał nad nią i nagle wyjął nóż z kieszeni. Wbił jej go prosto w brzuch a ona nagle się obudziła. Łzy spływały jej po policzkach, ale jak to? To był tylko sen?
- gdzie ja jestem? Co ja tu robię? – spytała przestraszonym głosem
- nie martw się, jesteś w szpitalu, już wszystko dobrze.
- on mnie przecież zabił, wbił mi nóż!
- ale kto?
- gonił mnie… on mnie gonił…- w tym momencie nagle wbiegł na salę jej chłopak. Roztrzęsiony podszedł do dziewczyny.
- kochanie! Jak się czujesz skarbie?
- czy ja się w końcu dowiem co się stało?!
wyjdźcie, proszę chcę porozmawiać z Mary sam na sam- zwrócił się do jej rodziców, wstali więc z drewnianych stołeczków które stały tuż obok szpitalnego, metalowego łóżka.
- byliśmy na imprezie, nie chciałem żebyś coś piła ale się uparłaś. Wypiłaś trochę wódki i straciłaś kontrole nad swoim umysłem. Zaczęłaś wyzywać mnie od skurwieli i chamów. Nie mogłem nic do Ciebie powiedzieć. Poszłaś na zaplecze baru gdzie były osoby które ćpały, na początku tylko patrzyłaś ale coraz bardziej Ci się to spodobało. Chciałaś też. Mówiłem, prosiłem, krzyczałem żebyś tego świństwa nie brała ale Ty  tylko na mnie nawrzeszczałaś i nie przyjęłaś do siebie moich słów. Najpierw jedna potem druga… nie wiedziałem co mam robić. Nagle zaczęłaś się śmiać a chwilę potem płakać. Nagle wybiegłaś z baru krzycząc żebym Cię zostawił. Biegłem za Tobą a Ty krzyczałaś z przerażeniem, nie wiedziałem co się działo. Biegłaś co chwilę odwracając się w moją stronę. Krzyczałem żebyś się odwróciła bo jechał w Twoją stronę samochód ale nie słyszałaś tego. Biegłaś coraz szybciej oddalając się ode mnie. Potrącił Cię samochód. Podbiegłem szybko a Ty leżałaś, krzyczałaś i jednocześnie płakałaś. Wzięłem Cię na ręce i zadzwoniłem po pogotowie, byłaś nie przytomna.  – nagle z jego dużych niebieskich oczu wyleciała duża łza.
- Ty… ja… ja przepraszam- i jej oczy zamknęły się a na miętową poduszkę zleciała kropelka która szybko rozprzestrzeniła się po niej. Chłopak jednym szybkim ruchem złapał jej malutką dłoń i zacisną ją w swoich. Spuścił głowę a jego blond włosy zwisały i powietrzu pełnym bólu ich obojga. Ona zasnęła. Siedział tam godzinę wpatrując się w jej twarz która nie okazywała nic. Położył delikatnie głowę na jej szczupłym brzuchu i po paru minutach zasnął.
Stan dziewczyny był bardzo ciężki. Ledwo przeżyła spotkanie z samochodem. Obudziła się w środku nocy i wyjęła kartkę i długopis z szafki resztkami sił. Nie wiedziała co z nią będzie. Napisała mu tylko ,, kocham Cię, przepraszam za wszystko. Bądź szczęśliwy bez względu na wszystko. Dbaj o moich rodziców. Nigdy Cię nie zostawię. ” włożyła kartkę powrotem do szafki i zasnęła. O 8.00 rano obudził się na krzesłach przed salą. Słyszał tylko krzyk przez łzy matki Mary.
- ratujcie ją! No ratujcie, dlaczego tak stoicie?! Ona musi żyć!
- kochanie, Patty, ona… to już koniec, nie przeżyje.
- niestety ale się nie udało. I tak było dobrze że obudziła się i przeżyłą tyle czasu. Zderzenie z samochodem było zbyt mocne aby udało się jej organizmowi przetrwać. – chłopak usłyszawszy to wbiegł do Sali. Zobaczył ją. Zobaczył jej bezwładne ręce zwisające z łóżka. Na ekranie widniała idealnie prosta linia a on… nie wiedział co zrobić. Zaczął krzyczeć, płakać. Patty podeszła do niego i przytuliła go mocno.
- zostawiła dla Ciebie kartkę. – podała mu a on otworzył ją i przeczytał. Nie mógł uwierzyć w to co chwilę temu się wydarzyło. Nagle ujrzał ostre światło które oślepiło jego oczy. Poczuł ciepło na sercu. Zaklął oczy i ujrzał serce, serce które z każdą chwilą rosło. W nim było ich wspólne zdjęcie z wakacji. To był ich znak. Zawsze wysyłali je gdy chcieli powiedzieć że są szczęśliwi. Wszyscy patrzyli an niego zdziwionym wzrokiem bo tylko on widział światło i znak. I znak jej. Wiedział że to ona okazuje mu wsparcie, nadzieje, siłę. Wstał i wyszedł z Sali. Przekroczył drzwi małego szpitala i krzyknął ,, jestem silny, i będę szczęśliwy! Chodźcie i idźcie ze mną!” podeszło do niego pare osób które akurat przechodziły. Poszli do pobliskiego parku i usiedli na trawie. Codziennie przychodził tam a ludzi było coraz więcej. Czuł że Mary tam jest i go wspiera. Pomagał innym opowiadając im swoją historię a oni mu swoją. Przychodził codziennie a ludzie mu dziękowali.
- nie dziękujcie mi. Dziękujcie Mary która dała mi siłę. Módlcie się za nią, bo kocham ją nad wszystko.

2 komentarze: